Thursday, 5 April 2012

Do góry. Up up.

Kilka dni temu miałam chwilową manię. Siedziałam właśnie w McDonaldzie, kiedy nagle poczułam, że robię się niespokojna a świat wypełnia się kolorami, ruchem i dźwiękami. Wszystko zaczęło błyszczeć. Poszłam do domu, przygryzając co chwila mocno wargi. Prawie zagadałam na śmierć moich współlokatorów. Na całe szczęście, wieczorem było już lepiej. Ale od tej pory bywam dosyć niestabilna. Z reguły jestem w dobrym nastroju, czasem tylko miewam depresję, zazwyczaj wieczorem.
Chciałabym być w końcu sobą, nie trzema różnymi osobami naraz. Za każdym razem, kiedy mam depresję, jest mi wstyd za siebie, że miałam manię. Za każdym razem, kiedy mam manię, jest mi wstyd za siebie, że miałam depresję. Kiedy jestem w fazie remisji, nie myślę o chorobie i cieszę się chwilą spokoju, która nie wiem, jak długo będzie trwać.


Few days ago I had mania for a moment. I've been sitting in McDonald's when suddenly I felt I was becoming restless and the world was full of colours, movements and sounds. Everything started to shine. I went back home, biting my lips from time to time. I became a chatter-box, I don't know how my flatmates managed that. Luckily, evening was much better. But since that day I've been quite unstable. I'm generally in good mood, I'm just sometimes depressed, usually on evenings.
I'd like to be myself at last, not three different individuals. Everytime I'm depressed I'm ashamed of myself when I was manic. Everytime I'm manic I'm ashamed of myself when I was depressed. When I'm in remission, I don't think about my illness and I'm glad I've got some time for myself, which I don't know for how long I'll have.

No comments:

Post a Comment